PANE IBLEO – sycylijski chleb z pszenicy durum


Byłam bardzo ciekawa jaki tym razem Amber zaproponuje chleb w naszej wirtualnej piekarni. Cieszyłam się nim do czasu, aż nie zaczęłam zbierać potrzebnych produktów do jego upieczenia. Jakież było moje zdziwienie, że nigdzie nie ma pszenicy durum;-((
Koniec końców skończyło się happy endem, bo Alutka wyczaiła jeden sklep, który miał ją w ofercie. Ale, żeby miasto ponad 100 tysięczne, które od stycznia będzie jednym z większych w Polsce, miało tak kiepskie zaopatrzenie...Byłam w szoku;-(
No to teraz przejdźmy do naszego chlebka;-) Musicie go spróbować, bo chyba nie muszę mówić, że jest pyszny;-) Jest dokładnie taki na jaki wygląda, mięsisty, chrupiący... Z oliwą smakuje wybornie i z każdym innym dodatkiem. Choć ja chleby włoskie właśnie preferuję z oliwą plus przyprawy. Nic mi więcej do nich nie potrzeba:-)


Przepis wybrała  Łucja z bloga Fabryka Kulinarnych Inspiracji.
Oryginalny przepis możecie zobaczyć na blogu
Bread & Companatico .
A upieczony już chleb polecam Wam podziwiać u Renatki na Jej blogu
Forks’N’Canvas, która również przetłumaczyła nam przepis.

Link jak formować Pane Ibleo.


PANE IBLEO – TRADYCYJNY CHLEB Z PSZENICY DURUM Z MONTE IBLEI

  • 200 g (100% hydracji) zakwasu pszennego (u mnie pszenno-żytniego), dokarmionego i bardzo aktywnego,
  • 1 kg mąki z pszenicy durum ( robiłam z połowy porcj - u mnie 400 g pszenicy durum, 100g mąki lususowej typ 550),
  • 500-550g wody,
  • 3 łyżeczki soli morskiej,
Ten przepis nie nadaje się do wyrabiania w mikserzetrzeba będzie wyrabiać ręcznie. Początkowo będzie to trochę trudne lecz ostatecznie ciasto stanie się bardziej miękkie i jedwabiste w dotyku. ( Ja mieszałam jednak w miskerze i się dało;-))
Przesiać mąkę bezpośrednio na stolnicę, zrobić wgłębienie w środku „górki” mąki, umieścić w nim zakwas i stopniowo dodawać wodę do zakwasu. Mieszać, aż zakwas się lekko rozrzedzi. Dodawać wodę rownocześnie zagarniając mąkę do środka zakwasu. Dalej wyrabiać dolewając resztę wody i sól aż wszystkie skladniki połączą się w jednolitą masę. 

Wyrabiac tak długo aż ciasto będzie gładkie i miękkie. Zajęło mi trochę czasu, z krótkimi przerwamiNie ma potrzeby się spieszyć
Jeśli ciasto jest nadal niejednolite i suche, dodać więcej wody i tyle mąki, aby uzyskać gładkie ciasto o konsystencji ciasta plasta. Na tym etapie ciasto jest jedwabiste i przyjemne w użyciu.

Rozpłaszczyć ciasto rękoma i złożyć na trzyObrócić o 90 stopni i złożyć na 3, Czynność tę powtórzyć 3 razy. Przykryć ciasto i pozwolić mu odpocząć 30 minut i ponownie spłaszczać i składac 4 razy.

Przykryć i wstawić do lodówki na noc. Rano wyjąć przykryte ciasto na 30-60 minut tak by osiągnęło temperaturę otoczenia. Wyłożyć ciasto na oprószoną mąką stolnicę i podzielić je na 3 lub 6 sztukPodzieliłam moje na 3 z czego wyszły chlebki dlugości 35-40 cm po upieczeniu. Uformować grube wałeczki z zaokrąglonymi końcami, podobnie  jak na zdjęciach u góry i zrobić ręką jak najgłębsze podłużne wgłębienia uważając by nie przerwać ciasta na pół. Złożyć ciasto wzdłuż wgłębień, odwrócić spodem do góry, przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1,5-2 godzin.

Nagrzać piekarnik do 250 C z płaskim naczyniem na spodzie dla pary.

Po wyrośnięciu delikatnie odwrócić chleby spodem do góry, naciąć zgodnie ze zdjęciem lub według własnego uznania. Ja nacięłam wielokrotnie co 1,5 cm średnicy tak, jak kroi się chleb, tylko nie do końca. Zrobiłam również małe cięcia na przeciwnych stronachogonków. Wygiąć  końce nie uszkadzając nacięćMusiałam ponownie naciąć niektóre z nich po wygięciu.

Chleb wsunąć do piekarnika i natychmiast wlać szklankę wrzątku. Piec z parą przez 10minut, następnie piec przez kolejne 15-20 minut w niższej temperaturze (w moim przypadku do 200 ° C)  uważając by chleb nie zanadto się zrumienił.

Wystudzić na kratce.
Uwagi:
  • Robiłam z połowy porcji i wyszły mi 2 chlebki.
  • Mieszałam w mikserze, a nie ręcznie.

Tradycyjnie zapraszam na chlebki do zaprzyjaźnionych blogów:
 
Chleb dodany do akcji:
 

Papryka pieczona z pomidorami i serem


Nadszedł sezon paprykowy. Przygotowałam aromatyczną propozycję pieczonej wersji z serkiem ziołowym i pomidorami. Lubicie maczać pieczywo w oliwie z przyprawami? To teraz wyobraźcie sobie jak jest jeszcze połączona z sosikiem powstałym z pieczenia warzyw. Niebo w gębie:-) Słowo:-)



Przepis stworzony na potrzebę konkursu Almette, dlatego ten serek widnieje na zdjęciu i jest składnikiem potrawy.



Składniki (1-2 porcje):
  • 1 papryka, 
  • 1 pomidor malinowy, 
  • almette ziołowy, 
  • kilka listków bazylii, 
  • sól, pieprz, 
  • oliwa z oliwek.
Przygotowanie:

Paprykę włożyć do piekarnika nagrzanego do 190 stopni C, piec do momentu, aż skórka zacznie brązowieć. Włożyć do foliowego woreczka do wystygnięcia. Zdjąć skórkę, przekroić paprykę na 4 części, oczyścić z pestek. Pomidora obrać ze skórki, pokroić w grubszą kostkę, doprawić solą, pieprzem i posiekaną bazylią. W naczyniu żaroodpornym układać paprykę, posmarować każdy kawałek serkiem ziołowym almette, nałożyć pomidory. Wszystko skropić obficie oliwą z oliwek. Zapiekać w temp. 190 stopni C, do momentu zrumienienia. Podawać z pieczywem.




Pierogi z kaszą gryczaną

Pierogi na cztery pory roku – lato! 
 


Kolejna odsłona naszej wspólnej akcji  MMMAK-owej.
Wiem, że powinnam dać inne pierogi, bo te mają z latem tylko tyle wspólnego, że latem były robione;-) Dziewczyny wybaczcie, nie miałam siły na inne, a te były w planie, bo kaszy z obiadu nadmiar zostało . Bardzo polecam, nawet dla tych co na co dzień kaszy gryczanej nie jadają (czytaj ja:-)).

 
Składniki:
na ciasto: 
  • 0,5 kg mąki,
  • 1 duży kefir,
  • szczypta soli,
na farsz:
  • kasza gryczana niepalona ugotowana (może być palona),
  • 1 cebula,
  • 250 g twarogu półtłustego,
  • sól i pieprz,
  • olej do podsmażenia cebuli,
+ cebula na okrasę.


Przygotowanie:


Cebulę drobniutko posiekać, posolić i podsmażyć na oleju. Połączyć wszystkie składniki farszu (kaszy powinno być 3 części i 1 część twarogu). Doprawić solą i pieprzem.
Wyrobić z kefiru i mąki ciasto, lekko posolić. Może zaistnieć potrzeba dodania mąki lub kefiru, gdyż w zależności od ich rodzaju, konsystencja ciasta może być różna - musi odchodzić od ręki. Gotowe ciasto rozwałkować i wykrajać szklanką okrągłe placuszki. Układać na środku farsz, skleić brzegi dociskając widelcem. Gotowe pierożki gotować w osolonej wodzie chwilę jeszcze po wypłynięciu, tak na wyczucie, myślę, że około 2-3minut. Podawać polane podsmażoną cebulką.








I tradycyjnie zapraszam na pierogi letnie do  Magdy, Małgosi, Ali i Kamili:-)!








Tort Charlotte z owocami



Co roku dostaję od swojej córci bojowe zadanie. Za każdym razem inne. Akurat ciasta są moim słabym punktem i drżę na samą myśl, co wymyśli w tym roku;-) Wybór padł na Charlotte. Wybrałyśmy wspólnie propozycję Doroty z bloga Moje wypieki. I choć nie wygląda tak spektakularnie jak u Niej, to smakowało niesamowicie. Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia w przekroju - zniknął z prędkością światła...:-) Musicie mi uwierzyć na słowo;-)



( Przepis podaję za Dorotą)
Składniki:
  • 1 opakowanie 200 g biszkoptów (podłużne biszkopty obsypane cukrem do teramisu)
Mus malinowy:
  • 350 g malin (świeżych lub mrożonych, lub innych owoców)
  • świeżo wyciśnięty sok z połowy małej cytryny
  • 1/3 szklanki cukru
  • 2,5 łyżeczki żelatyny w proszku
  • 200 ml śmietany kremówki 30%, schłodzonej
Formę o średnicy 18 cm wyłożyć papierem do pieczenia, samo dno, wypuszczając papier na zewnątrz.
Formę przy bokach wyłożyć biszkoptami, jeden przy drugim, przycinając je, by trzymały pion w foremce.
W garnuszku umieścić maliny (mrożone bez wcześniejszego rozmrażania), sok z cytryny, cukier. Zagotować, mieszając, do rozpuszczenia się cukru i rozgotowania się malin. Przetrzeć przez sitko, dokładnie, do pozbycia się drobnych pesteczek. 
Puree przelać do garnka, podgrzać do wrzenia, zdjąć z palnika. Żelatynę rozpuścić w minimalnej ilości gorącej wody, wymieszać dokładnie, by się rozpuściła i nie było grudek, następnie dodać do podgrzanego puree, dobrze wymieszać. Odstawić do całkowitego ostudzenia.
Śmietanę kremówkę ubić na sztywno. Powoli, łyżka po łyżce, dodawać do wystudzonego puree, bardzo delikatnie mieszając. Gotowy mus malinowy przelać do formy. Odstawić do lodówki do całkowitego stężenia, na kilka godzin.

Krem z malinami:
  • 250 g serka mascarpone, schłodzonego
  • 150 ml śmietany kremówki 36%, schłodzonej
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki żelatyny w proszku rozpuszczonej w 30 ml gorącego mleka, przestudzonej
  • 150 g malin (świeżych lub rozmrożonych)
W naczyniu umieścić serek mascarpone, śmietanę kremówkę, cukier puder. Ubić na sztywno, mikserem z końcówkami do ubijania białek. Dodać maliny, wlać przestudzoną żelatynę, ubijać dalej (używając tych samych końcówek miksera) do wyraźnego zaróżowienia się kremu.
Krem malinowy wyłożyć na stężały mus malinowy, wyrównać. Schłodzić do momentu stężenia kremu.
Gotowy deser ostrożnie wyjąć z formy i przełożyć na paterę. Udekorować owocami, oprószyć cukrem pudrem, przewiązać wstążeczką.

Uwagi:
Ja zrobiłam z podwójnej porcji w średniej formie. Następnym razem do warstwy z mascarpone dodam więcej żelatyny, bo konsystencja masy nie była zbyt zwarta. Do musu owocowego dodałam 500 g truskawek i 250 g malin.























Spaghetti z krewetkami w sosie pomidorowym


Chyba większość z nas lubi kuchnię włoską:-) Oprócz walorów smakowych  charakteryzuje się prostotą przygotowania, a w dzisiejszych czasach, kiedy wszystko robimy w biegu, to niebywała zaleta. Makaron zazwyczaj mam w zapasie w spiżarce, a reszta dodatków zależy od tego co wpadnie w moje ręce. Tym razem wpadły pomidory. Użyłam pulpy, dzięki której uzyskałam wspaniały sos do mojej pasty. Jeszcze tylko trochę ziół dla wzbogacenia smaku, a jak już chcemy konkretniejsze danie, to dodatek krewetek i anchois będzie idealnym dopełnieniem.


Ręczę, że w pół godziny, będziecie mieć  obiad, którym nie pogardzą biesiadnicy:-) U mnie nawet Ci, co to rzekomo nie jadają owoców morza  pałaszowali z apetytem :-) Poza tym jak już nie będą w stanie przełknąć białych "robaczków", mogą się nimi z nami podzielić, a sam sos zrekompensuje im tę stratę;-) I tak oto  wszyscy będą zadowoleni:-)


Składniki (4-6 porcji):
  • 500 g makaronu spaghetti,
  • 500 g krewetek królewskich już oczyszczonych (mrożonych lub świeżych),
  • puszka  pomidorów pokrojonych w kostkę,  bez skóry ( użyłam firmy CIRIO),
  • 100 ml białego wytrawnego wina,
  • 1-2 ząbki czosnku,
  • pęczek świeżej bazylii,
  • kilka filecików anchois (2-3),
  • płatki chilli,
  • chlust oliwy z oliwek,
  • sól, pieprz, cukier,
  • woda lub bulion do podlania (wystarczy woda).
Przygotowanie:
Posiekać czosnek i anchois, wrzucić razem z płatkami chilli na rozgrzaną oliwę, chwilę podsmażyć.  Dodać pomidory, po kilku minutach wlać winno.  Kiedy wino odparuje można dolać wody lub bulionu, żeby sosu było więcej. Doprawić solą, cukrem i pieprzem wg uznania, wrzucić obrane krewetki. Gotować kilka minut. Na koniec wsypać posiekaną bazylię. Ugotować w osolonej wodzie makaron al dente, odcedzić i zalać sosem makaron w garnku, wymieszać i podawać:-)









Fotografia kulinarna




Fotografia kulinarna, czyli wszystko od początku.
Najpierw było gotowanie, głównie dla najbliższych i przyjaciół.  I Ci potem  najczęściej dzwonili – jak robiłaś ten szpinak, bo ja myślałam, że nie lubię szpinaku…, mam gości na kolację pomóż,  nie wiem co podać…., w końcu zebrałabyś to wszystko i miałabyś święty spokój…;-)
Pomysł już był, ale do realizacji jeszcze daleko. Podzieliłam się nim z moją rodziną, o dziwo przyjęli go z aprobatą;-) Zaczęłam przygotowania, nazwa wpadła dość szybko, ale jak ogarnąć szatę graficzną, zaplanować układ…Z pomocą przyszedł mój mąż, który zrobił mi niespodziankę i uaktywnił Zacisze kuchenne podczas mojej nieobecności. Machina ruszyła, odwrotu nie było.  Każdy przepis i ten z głowy,  i ten zapisany, przekazywany w naszej rodzinie  od lat, zapisywałam na blogu. Obfotografowany, przeniesiony na kompa i opublikowany. Przez pierwsze miesiące żyłam jak w obłędzie, tylko o tym myślałam.  Zdjęcia na tym etapie były po prostu pstrykane, bez żadnej stylizacji, nie zwracałam uwagi czy to robię w świetle dziennym, czy wieczorem pod lampą zawieszoną nad stołem. 
W marcu 2013r., tak się szczęśliwie złożyło, zostałam laureatką konkursu fotograficznego. Nagrodą był udział w w warsztatach fotografii kulinarnej we Wrocławiu zorganizowanych przez firmę Kupiec i Mastercook. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to doświadczenie, zmieniło diametralnie moje postrzeganie na robienie zdjęć. Poznałam podstawowe funkcje aparatu, jak operować przysłoną, czasem, balansem bieli. Wyjechałam z minimalną wiedzą niezbędną dla amatora fotografa. Liznęłam troszkę tajników fotografii kulinarnej i połknęłam bakcyla.  
Tu widzicie zdjęcie jedno z moich pierwszych umieszczonych w zaciszu kuchennym, robione aparatem cyfrowym Sony DSC-HX1 na funkcjach automatycznych.
A tu zrobione  ostatnio aparatem córki Sony N50, nastawionym na funkcję przysłony f 2,8 ISO200, obiektywem 18-55 mm.


Moje umiejętności fotograficzne ewoluowały. Chciałam, aby moje potrawy zainteresowały odbiorcę, by zdjęcia były zachętą i zaproszeniem do skosztowania przygotowanych dań. Już nie wystarczyło mi spisanie składników i opisu procedury przygotowania. Zaczęłam zwracać uwagę na to jak zaserwuję daną potrawę, na czym ją podam i oby było dobre światło. Taki pierwiastek zaszczepili mi niewątpliwie prowadzący warsztaty, ale również inni blogerzy, których podpatrywałam i którzy mnie inspirują do dzisiaj. Ze względu na gadżety i sentyment - Karolina ze Zmysłów w kuchni, informacje i porady sprzętowe - Edyta z Madame Edith , stylizacje i pomysły zachwycają mnie u Magdy z Konwalii w kuchni, Ani z bloga Kuchennymi drzwiami, Olimpii z Pomysłowego pieczenia i u Katie z What Katie Ate. I na jednym z tych obserwowanych blogów zobaczyłam informację o konkursie Kingi z Green morning. To co tam zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach:-) Pomyślałam, że może i ja spróbuję...

Bardzo chciałabym się nauczyć przedstawiać mój wpis obrazem, którego będą pożądać odbiorcy, czyli oprócz pięknego zdjęcia, które widzimy była jeszcze historia, żeby moje zdjęcia były żywe, ale jednocześnie stanowiły zadumę i uruchamiały wyobraźnię. Nie umiem zrobić odpowiedniej stylizacji. Owszem  moje fotografie są apetyczne, sądząc po reakcji czytelników, ale nie ma w nich tła. Tego bardzo chciałabym się nauczyć na tym kursie. Dlatego zgłaszam ten wpis  do  konkursu organizowanego przez Kingę z bloga Green Morning 

I choć moje zdjęcia są dużo lepsze od tych początkowych to jednak  przede mną jeszcze długa droga.  Powoli miejsca brakuje w mojej kuchni na akcesoria, które wykorzystuję do zdjęć. Każde naczynie, stare sitko, czy garnek postrzegam jak potencjalny model;-) Nie przejdę obojętnie obok kawałka deski, zbieram papiery, szmatki, styropiany, folie, i płytki, które gromadzę w garażu.  Śmieją się  ze mnie w domu, że zakrawa to na patologiczne zbieractwo;-). Wszystkie fotografie robię na tarasie lub w kuchni przy oknie, nie mam specjalnego stanowiska. Staram się je robić przy świetle dziennym, bo ze sztucznym mam jeszcze problem. 

Co mogę poradzić tym, którzy są na początku tej drogi? Na pewno podpatrywanie najlepszych jest doskonałą nauką, dobre zdjęcia nie wymagają super sprzętu, ale wiedzy o podstawowych jego funkcjach, no i najważniesze to chęci:-) To one są motorem napędowym naszych pasji:-)

Domowa konserwa ze słoika



Staramy się w okresie upałów nie kupować gotowych wędlin z bardzo prostego powodu – nie wytrzymują próby czasu i temperatur. Chciałam Wam zaproponować domową konserwę, o której przypomniała mi koleżanka z pracy. Przypomniała, bo kiedyś moja babcia była specem od tego typu przetworów. Podczas wojny trafiła do niewoli na ziemiach zachodnich i pracowała u niemieckiego rolnika. Wtedy się nauczyła przyrządzać takie domowe wędliny. Mówię Wam pychotkaJ I ta galaretka…;-))



Szkoda, że wówczas nie interesowałam się kuchnią i kulinariami...Pewnie miała  więcej takich "perełek";-)



Składniki (na 3 słoiki 500 ml):
  • 750 g mielonej łopatki,
  • 1-2 ząbki czosnku,
  • 1 łyżeczka majeranku,
  • 1 łyżeczka pieprzu,
  • 1-1,5 łyżeczki soli morskiej,
  • 0,5 łyżeczki soli peklowej.
Przygotowanie:
Mięso wyrobić z przyprawami i czosnkiem. Ewentualnie doprawić dodatkowo jeśli podane proporcje są za małe. Mięso włożyć do wysterylizowanych słoików, do ¾ wysokości, ubijając łyżką, tak żeby nie było wolnej przestrzeni od dna. Pasteryzować wg poniższej tabeli. Wstawić do lodówki.
Pojemność słoika [ml]
Czas pasteryzacji 1 dnia [min]
Czas pasteryzacji 2 dnia [min]
Czas pasteryzacji 3 dnia [min]
500
60
40
30
1000
90
60
45
1500
120
80
60
Trwałość produktu
Do 1 miesiąca
Do 3 miesięcy
Do 6 miesięcy






Tarta z cukinią, pomidorami i fetą


Jak ja lubię lato i wszystkie smakołyki w tym okresie, owoce i warzywa nasze polskie. Oj niech żałuje ten, który nie chce naszego dobra i wprowadza embargo;-) Promujmy zatem i wspierajmy polskie ogrodnicze plony. Pewnie to kropla w morzu potrzeb, ale jak każdy dołoży malutki wkład to może lżejsze będą odczuwalne skutki tej decyzji. Potrafimy się zebrać, jak pokazują akcje charytatywne, więc zachęcam tym bardziej. 
Pomożecie?;-)


Składniki:
Ciasto:
  • 100 g mąki orkiszowej,
  • 50 g masła,
  • 1 jajko,
  • 1 łyżka wody,
  • szczypta soli.
Farsz i polewa:
  • 1 gałązka pomidorków koktajlowych,
  • 1 cukinia,
  • 100 g fety ( można wymieszać z innym ulubionym serem),
  • świeże listki oregano,
  • 2 jajka,
  • 250 ml śmietany 18%,
  • sól, pieprz.
Przygotowanie:
Do mąki dodać kawałki twardego masła, poszatkować nożem. Dodać resztę składników i wyrobić ciasto. Wyłożyć ciastem formę do tarty, nakłuć widelcem i podpiec na złocisty kolor w temp. 180 stopni.
Na podpieczonym cieście ułożyć równomiernie połówki pomidorków, pokrojoną, nożykiem do warzyw cukinię, we wstążki, kosteczki fety i oregano, posypać przyprawami, ale ostrożnie bo feta jest słona. Do śmietany dodać jajka, przyprawy. Wymieszać dokładnie i wylać na farsz. Zapiekać do ścięcia masy jajecznej i przyrumienienia w temp. 190 stopni.

















Copyright © zacisze kuchenne