Drink Rosemary Gin Gimlet


No i nadszedł koniec roku...Im człowiek starszy, tym szybciej czas leci - też tak macie?;-)
Jeśli spędzacie Sylwestra w domu z przyjaciółmi, to jest jeszcze czas na poczynienie przygotowań do zrobienia takich rozmarynowych drinków, ku zaskoczeniu biesiadników;-) Należy wcześniej tylko przygotować syrop rozmarynowy, który naprawdę nie jest skomplikowany, zakupić gin i cytrusy i możecie się delektować Rosemary Gin Gimlet:-) Tym kieliszkiem pragnę z Wami wznieś toast za powodzenie i szczęście w Nowym Roku 2016!

Krokiety z kapustą i grzybami do barszczyku pachnącego koprem


Witajcie po Świętach. Aura za oknem sugeruje zupełnie inną porę roku. Ciekawe, czy w marcu na Wielkanoc spadnie śnieg?;-) Przed nami jeszcze kilka dni świątecznych. Jak zwykle zostało trochę jedzenia, które już tak nie smakuje jak to wyczekane na kolację wigilijną. A co z nim zrobić, aby wykorzystać do końca? 
Na Sylwestra  i Nowy Rok proponuję  barszczyk do picia. U nas w tym okresie ma wzięcie bez przerwy. Zakwas ne niego można nastawiać na bieżąco (klik). U mnie jak jedna porcja się kończy, to nastawiam kolejną... W tym roku w naszym domu króluje barszczyk z dodatkiem suszonego kopru, który specjalnie ususzyłam późnym latem. Posmakował mi taki u znajomej rok temu i zadbałam aby w tym roku dodać do naszego kilka kwiatów i gałązek. Zachęcam, bo smak jest nieziemski;-) Tradycyjnie wigilijna kapusta z grzybami  jest przeze mnie wykorzystywana jako dopełnienie smaku, tzw. musowy dodatek do czerwonego napoju. Możliwości jest wiele. Prezentowałam już kapuśniaczki z francuskiego ciasta i paszteciki krucho-drożdżowe. Dzisiaj zrobiłam krokiety. Mam nadzieję, że również przerabiacie pozostałości ze świątecznego stołu?

Życzenia



Wesołych, zdrowych i magicznych 
Świąt Bożego Narodzenia!

Panforte di Siena


Przymierzałam się do jego przygotowania już od kilku lat...Ciągle mi było nie po drodze. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, bo tak naprawdę  smakowo mi bardzo pasuje, więc jak najbardziej jest po drodze. Czyli jednym słowem zmarnowałam tyle lat...Włoski przysmak bożonarodzeniowy wypełniony bakaliami. Przygotowując go pamiętajmy o jednym 'ale'. Mogą sobie na niego pozwolić osoby o mocnych i zdrowych zębach;-) Ja zrobiłam go na spotkanie przedświąteczne ze znajomymi. Zapakowany w malutkie porcyjki, owinięty celofanem  ucieszył obdarowane panie:-)


Składniki:
  • 130 g orzechów laskowych,
  • 100 g blanszowanych migdałów,
  • 30 g posiekanych orzechów włoskich,
  • 100 g posiekanych suszonych fig,
  • 100 g suszonej żurawiny,
  • skórka starta z 1 pomarańczy,
  • 2 łyżki kakao,
  • 1 łyżeczka cynamonu,
  • 1/2 łyżeczki  mielonego imbiru,
  • po 1/2 łyżeczki rozgniecionych w moździerzu goździków i kardamonu,
  • 1/4 łyżeczki  startej gałki muszkatołowej
  • 80 g mąki pszennej,
  • 175 g miodu,
  • 100 g cukru.

+ cukier puder do posypania.

Przygotowanie:

Piekarnik nagrzać do temp. 180 stop. C, prze 15 minut prażyć migdały i orzechy laskowe.  Po wyjęciu z piekarnika za pomocą suchej ściereczki oczyścić orzechy ze skórki. Wymieszać wszystkie składniki w misce za wyjątkiem miodu i cukru. W garnku roztopić miód i cukier. Gorącą masę wlać do miski i szybko wymieszać z pozostałymi składnikami. Całość wylać do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównać. Zapiekać w 155 stop. C przez około 45 minut. Gdy panforte wystygnie należy oprószyć je cukrem pudrem. Przechowywać zawinięte w pergamin. Kroić na porcje w postaci cienkich pasków.



Panforte  pochodzi ze Sieny w Toskanii,  znaczy dokładnie "mocny, ostry chleb" - dzięki mocnym i ostrym przyprawom. Zupełnie nie przypomina chleba, raczej smakowo zbliżone jest do piernika. Spacerując ulicami Sieny  nie sposób przejść nie zauważając witryn cukierni wypełnionych  tymi smakołykami.   Pierwsze wzmianki o panforte   pojawiają się już w trzynastym wieku. Uznawany był także za afrodyzjak, a to z powodu rozgrzewających i pobudzających krew przypraw korzennych.



Ciasteczkowe choinki - jadalne dekoracje świąteczne


Ciastka amoniaczki są u nas, odkąd pamiętam, na każde święta . Tym razem chciałam im nadać również świąteczne kształty i dekoracje. Dzięki firmie Delecta, która obdarowała mnie różnymi, owocowymi i czekoladowymi posypkami, powstały te oto choinki. Mogą być ozdobą talerza przy nakrywaniu do kolacji wigilijnej. Ozdabianie będzie doskonałą zabawą dla najmłodszych i pewnie bardzo smacznym zajęciem, gdyż użyte produkty są naprawdę bardzo smaczne:-)




Składniki:
  • 1 kg mąki,
  • 2 kostki masła,
  • 1 szklanka cukru,
  • 7 żółtek,
  • 1 cukier wanilinowy firmy Delecta,
  • 0,5 szkl. letniego mleka,
  • 1 łyżka amoniaku spożywczego,
lukier królewski:
  • 3 białka,
  • kilka kropel soku z cytryny,
  •  450 g cukru pudru,
+ kolorowe posypki firmy Delecta.

Przygotowanie:
 
Podaję ilości do wyrobienia ciastek. Tylko część z nich użyłam do zrobienia choinek.
Masło  utrzeć z cukrem, wbijając żółtka. W mleku rozpuścić amoniak, dodać do ciasta wszystkie składniki . Podsypując mąkę rozwałkować ciasto na grubość ok. 0,5 cm i wykrajać ciasteczka gotowymi formami, ewentualnie szklanką. Smarować roztrzepanym białkiem i maczać w cukrze. Wstawić do gorącego piekarnika o temp 180 stopniach, piec kilka minut. Wyciągać jeszcze blade lub leciutko zarumienione. Odłożyć do ostygnięcia, następnie zapakować do pojemników. Ciasta starczy na bardzo dużo ciasteczek, można spokojnie wziąć pół porcji.
Do zrobienia choinek potrzebujemy okrągłe ciasteczka (5) o różnych średnicach. Wykorzystałam do ich wykrawania różnej wielkości szklanki i kieliszki. Posmarowane białkiem zapiekałam do zrumienienia. 
Białka ubić z cukrem pudrem i sokiem z cytryny do uzyskania lśniącej i gęstej konsystencji. Gdy będzie za gęsta masa dodać sok z cytryny. Cukier dodawać stopniowo i przerwać gdy  osiągniemy pożądany efekt.
Lukrem sklejać ciasteczka od największego do najmniejszego. Po przyklejeniu jednej warstwy obrysować łączenie lukrem wyciśniętym z rękawa cukierniczego tworząc obwódkę. Przykleić koraliki posypki tworząc kolorowe łańcuchy. Powtarzać z każdą warstwą.


Wypiekamy świątecznie, kolorowo, naturalnie…

Ryba po japońsku


W latach 80-tych, obok ryby po grecku, obowiązkowa na każdej imprezie. Potem poszła w zapomnienie i od niedawna znowu ma u nas swój 'comeback'. 
Z Japonią zapewne nie ma nic wspólnego. 
 Specjalistą od jej robienia jest mój tata. I ta jest przygotowana właśnie przez niego.
Dużym plusem jest to, że spokojnie poleży w zalewie, więc można ją przygotować na kilka dni przed podaniem.

Śledzie z selerem


Mam nadzieję, że przepis na te śledzie przypadnie Wam do gustu. Tak zrobione znikają w oka mgnieniu i nie zdążą się nigdy przegryźć. 
Tak samo zachęcała mnie osoba, która podzieliła się ze mną rodzinnym przepisem. 
To wystarczyło, żeby spróbować:-) Czy z Wami będzie tak samo?



Składniki:

  • 0,5 kg śledzi  matijasów,
  • 0,5  selera,
  • 1 jabłko,
  • 1 cebula,
Sos:
  • po 1-2 łyżki majonezu, śmietany i jogurtu,
  • sok z cytryny,
  • sól, cukier.

Przygotowanie:

Wymoczyć śledzie w wodzie lub mleku przez około 1h. Odsączone pokroić na kawałeczki. Seler  i jabłko zetrzeć na tarce jarzynowej. Cebulę pokroić w kosteczkę. Przekładać wszystko ze śledziami.  Wymieszać majonez ze śmietaną i jogurtem, doprawić solą, cukrem i sokiem z cytryny. Zalać sosem śledzie .Odstawić do lodówki, żeby się przegryzły.




Chleb pszenno – orkiszowy z płatkami żytnimi i owsianymi


Czas biegnie w takim tempie... W tym roku to już ostatnie spotkanie w wirtualnej piekarni, ale na pewno będą kolejne. Już sobie nie wyobrażam inaczej. Dziękuję Ci Amber za mobilizację, pomysły, czas dla nas, za każdą chwilę, którą mogę dzielić z piekącymi...Do zobaczenia w następnym roku!
Propozycję grudniowego wypieku wybrała dla nas Agnieszka z bloga Bochen chleba, a sma chleb pochodzi z  bloga Chili und Ciabatta.
Ja zrobiłam jeden chleb z połowy porcji i u mnie nie było tak spektakularnych dziur;-) Ale chlebek wyszedł bardzo smaczny z chrupiącą skórką. Polecam.


Chleb pszenno – orkiszowy z płatkami żytnimi i owsianymi


oryginalny przepis – klik!
Zaczyn żytni
  • 230 g mąki żytniej typ 1150
  • 190 g wody
  • 24 g żytniego zakwasu
Zaparka
  • 65 g płatków żytnich
  • 65 g płatków owsianych
  • 260 g wrzącej wody
Ciasto właściwe:
  • 460 g mąki pszennej typ 1050
  • 340 g wody
  • 230 g mąki orkiszowej typ 630
  • cały zaczyn
  • cała zaparka
  • 18g soli
Przygotowanie:

Składniki na zaczyn wymieszać i odstawić na 18-20 godzin w temperaturze pokojowej.
Płatki żytnie i płatki owsiane zalać wrzącą wodą, wymieszać, szczelnie przykryć i pozostawić na całą noc w lodówce.
Następnego dnia mąkę pszenną i wodę umieścić w misie robota kuchennego wymieszać do połączenia się składników i pozostawić do autolizy na 30 minut. Po tym czasie dodać mąkę orkiszową, zaczyn i zaparkę. Miksować na pierwszej prędkości przez 5 minut, następnie dodać sól i mieszać na drugiej prędkości przez 2-3 minuty.
Gotowe ciasto pozostawić do fermentacji wstępnej na 2 godziny w temperaturze 24 °C. W tym czasie ciasto rozciągamy i składamy trzykrotnie w równych odstępach czasowych co 30 minut.
Następnie dzielimy ciasto na dwie równe części i formujemy bochenki, które umieszczamy w koszykach do wyrastania. Fermentacja końcowa trwa godzinę w temperaturze 24 °C. W tym czasie nagrzewamy piekarnik wraz z kamieniem do pieczenia do 250 °C. Wyrośnięty chleb/chleby przekładamy na rozgrzany kamień , zaparowujemy piekarnik i natychmiast obniżamy temperaturę do 240°C . Po 5 minutach obniżamy temperaturę do 230 °C i tak pieczemy przez kolejne 15 minut. Po upływie tego czasu zmniejszamy
temperaturę do 220 °C i tak dopiekamy chleb przez ostatnie 30 minut.
Uwaga! Sugestie Agnieszki, jak zamienić mąki w naszych warunkach
Z racji tego, że w Polsce takie typy mąk są raczej niedostępne, ja zrobię tak: jeśli chodzi o użycie mąki żytniej w zaczynie: 200 g mąki żytniej 720 + 30 g mąki żytniej razowej( drobne otręby żytnie też będą ok).
A co do mąki pszennej typ 1050, zrobię podobnie: powiedzmy, że bierzemy 430 g mąki pszennej chlebowej + 30 g mąki pszennej razowej.

Wybornie smakuje ze śledziami w oleju, a przepis znajdziecie tutaj.


Kwaśnica


Bardzo lubimy kwaśne zupy. Najczęściej robię kapuśniak z kiszonej kapusty. Moje dziecko przepada za góralską kwaśnicą. I głównie na Jej prośbę podjęłam się jej zrobienia. Zmodyfikowałam domowy kapuśniak, dorzucając suszone grzybki, a odrzucając pomidory i wyszło dokładnie to co miało być:-)


Składniki:

  • 70 dkg kiszonej kapusty,
  • porcja żeberek (około 70 dkg)
  • garść suszonych grzybów,
  • 100 g wędzonego boczku,
  • włoszczyzna, 
  • 4 - 5 ziemniaków,
  • 1 duża cebula,
  • ziele angielskie, listek laurowy,
  • sól, pieprz, 
  • majeranek,
  • kminek(dałam mielony).
Przygotowanie:

Ugotować wywar z żeberek i włoszczyzny (1,5 h). Grzyby suszone wrzucić od razu do wywaru. Posolić, dodać przyprawy, podsmażyć boczek pokrojony w kostkę z cebulą. Dodać do wywaru. Następnie dodać pokrojoną kapustę kiszoną i gotować około 0,5 h, aż będzie miękka.
Osobno ugotować ziemniaki pokrojone w kostkę i na koniec wrzucić do zupy.  Doprawić solą, majerankiem i kminkiem.


Życie ze Smakiem - Magazyn Nie Tylko Kulinarny

Nasz numer zimowy  już do pobrania. A w nim   pomysły na Boże Narodzenie, Sylwestra oraz zimową podróż. Zapraszam! 

http://issuu.com/zyciezesmakiem/docs/zycie_ze_smakiem_nr_2

Mam nadzieję, że spodoba się Wam i będziecie czerpać z niego inspiracje. Oprócz zamieszczonych przepisów jest także wizyta w fabryce bąbek, magiczna atmosfera Jarmarku Bożonarodzeniowego w Berlinie i pomysły na ozdoby świąteczne. W tym numerze również do pobrania niespodzianka:-) 

Życzę Wam miłej lektury! 




Przywiezione z podróży - Chorwacja Północna


Drugą część mojego urlopu spędziłam aktywnie zwiedzając  Chorwację Północną i Słowenię. Pojechałam tam na zorganizowaną wycieczkę firmową. Była ona zupełnie inna niż taka przygotowana przez typowe biuro podróży. Dzięki Justynie, właścicielce biura podróży lemon&lime   każdy wyjazd zaskakuje i chce się więcej i więcej. Po Toskanii (klik), a teraz Chorwacji, jestem skłonna jeździć na takie grupowe wojaże tylko z tym organizatorem. Pełny profesjonalizm. Spędziliśmy  urlop nietypowo i we wspaniałej atmosferze (to również zasługa naszej przewodniczki Agi:-))
 
 
Zakwaterowani byliśmy w Lovranie, jednym z kurortów Riwiery Opatijskiej, jakże różniącym się od typowych południowych miejscowości letniskowych. Stamtąd wyruszaliśmy na nasze wycieczki.  

W trakcie pobytu niewiele było czasu na leniuchowanie (raptem jeden dzień)  Arakcją tego wybrzeża jest 12 kilometrowa promenada wzdłuż brzegu morza, która ciągnie się do pobliskiej Opatiji.  Podczas spaceru przyjemnie było przysiąść na ławce lub wykąpać się w jednej z wielu urokliwych zatoczek.  

Opatija  była dawniej jedną z najbardziej elitarnych miejscowości letniskowych Monarchii Austrowęgierskiej. Swoje wakacje spędzało tam wiele znakomitości. Od członków rodziny cesarskiej począwszy aż po artystów, naukowców i polityków, wśród których byli także Polacy - Józef Piłsudski, Henryk Sienkiewicz, Witkiewiczowie  i pewnie wielu innych;-) Eleganckie wille i hotele, przepiękne parki  przypominały mi bardzo nasze kurorty ze starymi pensjonatami na południu Polski. Całą infrastruktura dawała obraz bardzo klimatycznych  miejsc, w przeciwieństwie do letniskowych miejscowości nadmorskich z nowoczesnymi wieżowcami prześcigającymi się różnorakimi atrakcjami. Będąc tam mogłam oczami wyobraźni przenieść się do odległych czasów, w których  damy w długich sukniach przechadzały się po pachnących ogrodach …


W hotelu mieliśmy do dyspozycji taras, gdzie swobodnie biesiadowaliśmy każdego wieczoru pokaźną grupą, każdego dnia większą. Dużym plusem, głównie dla naszych kubków smakowych, była możliwość smakowania kuchni bałkańskiej w okolicznych tawernach. Region ten słynie z Kvarnerskich  krewetek i kalmarów, trufli,  istryjskiej szynki wędzonej „pršut”, oliwy z oliwek, kasztanów. Z trunków posmakowaliśmy  rakiji oraz lokalnych  win wytrawnych Teran i Malvazija, które znakomicie komponowały się z serwowanymi specjałami na talerzu. Poniżej  kvarnerskie kalmary: 


  
i specjalność regionu - sałatka z ośmiornicy. Niebo w  gębie:-)


Zwiedzaliśmy pobliskie miasta, które ciągnęły się wzdłuż wybrzeża. W Rijece mieliśmy możliwość być w najstarszym Sanktuarium Maryjnym w Chorwacji, które słynie z wielu wysłuchanych modlitw i licznych pielgrzymek wiernych.  
W Puli  oprócz amfiteatru rzymskiego, górującego  nad miastem i   spaceru na Stare  Miasto zapamiętam jeszcze grillowane kalmary podane z sałatką ziemniaczano-szpinakową ;-) Tak niewiele trzeba, aby poczuć się dopieszczoną i spełnioną, w aspekcie kulinarnym oczywiście;-)

 Czyż nie wyglądają cudownie? 

 
Największe wrażenie natomiast wywarł na mnie Rovinj – najpiękniejsze miasteczko nadmorskie zwane Małą Wenecją. Urokliwe, otoczone promenadą, tętni życiem.
 
Spacerowaliśmy labiryntami wąskich uliczek, podziwiając okna i przystrojone lawendą podwórza. Liczne kawiarenki zachęcają do odpoczynku i zapraszają do ugaszenia pragnienia słynnym aperole spritz, które smakuje tylko tam. Jest to chyba najbardziej „włoskie” miejsce w Chorwacji.


Mewy towarzyszyły nam wszędzie, nawet biesiadowały z nami;-)



Chorwacja również zachwyca  czarem licznych wysp.  Wypłynęliśmy w głąb zatoki Kvarnerskiej na  Krk i Cres. Rozkoszą dla oczu były  widoki białych  skał z porośniętą roślinnością, zatoczek zanurzonych w błękicie Adriatyku z zacumowanymi łodziami przy brzegu. Urzekała cisza panująca nad morzem, którą można się było delektować. W powietrzu unosiła się woń lawendy i szałwii. Słychać było świergot ptaków...
Tam naprawdę można wypocząć.



Podczas rejsu załoga statku zaserwowała nam grillowaną makrelę. Smakowała jak najlepsze danie z ekskluzywnej restauracji. Udzieliła nam się atmosfera sielanki :-)


Taką Chorwację pełną aromatów i smaków zapamiętam.  I obiecuję sobie, że tam wrócę...






Na Słowenię już  nie starczyło miejsca, ale obiecuję, że będzie wkrótce:-)
 

















Copyright © zacisze kuchenne